O Menonitach słyszałem (wydawało mi się, że sporo) mieszkając nad górnym biegiem Wisły i jej odnóg. Od okolic Świecia, Grudziądza, po Zawiśle i Żuławy. Widziałem ich domy podcieniowe, nagrobki.
Trochę wiedziałem o odrębności kulturowej, pochodzeniu i takich tam rzeczy. Ale w gruncie nie wiedziałem nic. W każdym bądź razie traktowałem Ich jak wymarłe duchy „nadwiśla”.
Słyszałem, że Holendrzy przeprowadzali tutaj badania genetyczne i takie tam.
Co by nie mówić… wczoraj zobaczyłem żywych i pięknych Menonitów. Baaa uroczo i zgrabnie śpiewających w chórze. To było niesamowite przeżycie muzyczne, estetyczne i duchowe. Amerykański Chór Menonitów, pod batutą Lloyd`a Kauffman`a. Najprawdziwsi, nie farbowani.
Z Pensylwanii i Ohio potomkowie tych, których wytwory rąk podziwiałem. Sporo osób jest polskojęzyczna, choć to Amerykanie. Tak jak Lavern Hershberger która od 15 lat mieszka w Polsce :o) Ciągle chodzę zadziwiony światem :o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz