Bądźmy czasem Moliere ’ami,

przyglądnijmy się sobie

Ten siedemnastowieczny komediopisarz, aktor zarazem był świetnym obserwatorem społeczności w której żył. Swoimi sztukami scenicznymi porażał bigotów, hipokryzję ludzi. Wielu sobie współczesnym,  musiał nieźle zajść za skórę. Oburzano się, że narusza świętości, obraża uczucia statecznych i bogobojnych. Wręcz tępiono to, co było przejawem jego działalności. Zresztą zawód aktora, komedianta, a zwłaszcza twórcy „takich bezeceństw”, traktowano jak coś nagannego.

 Ludzi z tego kręgu społecznego,  parających się teatrem, uważano za niegodnych, za gorszy gatunek, za wyłączonych ze społeczności. 
Wręcz przypisywano im z chęcią wszystko to, co upodlone, haniebne, chociaż nie miało to wiele wspólnego z rzeczywistością (bardziej niż dzisiaj). 
Ludzie ci byli tylko ludźmi, często biednymi i głodującymi. W dobie poprawności słownej  byśmy powiedzieli, że  były to osoby  wykluczone  społecznie, mniej poprawnie, że z marginesu.


Zważmy, że mając na uwadze mnogość mieszkańców ówczesnej Europy, niewielu mężów  tego okresu, prócz twórców sztuki, królów, panów i pań  bogatych, lubo tych parających się nauką jako taką, nikt nikogo więcej  nie pamięta. Gdzieś pomarły wykwintne a zawszone peruki dam i parów, zniknął smród szeleszczących szat, karykaturalnych makijaży będący oznaką dobrego urodzenia siedemnastowiecznej Europy.

Gdzie przeminęli wraz ze swoim świętym oburzeniem … a Moliere ze swoimi sztukami został w świadomości, w historii. 

Nie musiał burzyć świątyń, nie musiał wdzierać się na karty historii siłą. Został wraz ze swoimi sztukami takim, jakim ponoć był, i skąd go Bóg zabrał. 
Nie mnie sądzić, oceniać ale głęboko wierzę, że wrażliwi, uważni na ludzkie, czysto ludzkie - dylematy, uczucia, przywary, piękno dobra,  nie są siewcami zła.  

Są jak lusterko, jak powierzchnia wody w której można obejrzeć samego siebie.
Takim sądzę, taką rolę myślę przeznaczył Bóg dla Moliera. 

Nie wiem czy był wierzącym człowiekiem, tego nikt chyba nie wie. Ale nie piszę tego, by na artystę  pod tym względem spoglądać. Piszę, by oprzeć się  na tym co napisał… a Bóg w swojej wszech wielkości i wyrozumiałości (tak to pojmuję niezgrabnie może) dał mi jako  narzędzie. 

Abym umiał patrzeć i rozumieć. Bym uczył się spoglądania, porównywania, bym mógł umieć śmiać się z samego siebie, z naszych mądrotliwych głupot całkiem śmiesznych, czasem małych, czasem porażających a wówczas  zmuszających do upamiętania i refleksji. 

Dlaczego Molier? A dlaczego nie?! Ano dlatego, że mi jest bliski swoim spoglądaniem na świat. Dlatego ze był aktorem, pisarzem, i może to głupie, ale umarł w miejscu, obszarze  które było jego łąką twórczą, życiem.
Umarł na scenie, w trakcie spektaklu, w trakcie gry , odgrywania komedii „Chory z urojenia”. Nie wiem, pewnie inni zobaczą w tym fakcie coś innego, inaczej go zinterpretują… Ja postrzegam przesłanie, mądrość i swoiste „poczucie humoru” Stwórcy. 

To takie wystawienie pomnika dla potomnych z chwilą odejścia ze świata żywych.  Pomnika mającego przypominać to co Molier wytykał sobie współczesnym, żeby napiętnować, ganić i niwelować w imię prawdy, w imię dobra. 

Jego sztuki mimo goryczy i pesymizmu sytuacyjnego dobrze się kończyły, niosąc nadzieję i wskazując kierunek.

Sam Molier doświadczony twardym i ciężkim życiem był i więzieniu za długi i stawał przed obliczem króla. Wielu mu nie błogosławiło a wręcz przeciwnie. Nie jedna ze sztuk teatralnych przysporzyła mu wrogów. „Świętoszka” zakazano wystawiać pod naciskiem autorytetów kościoła katolickiego. 

Moje pytanie jakie sobie stawiałem brzmiało …. 

„To czy aż tak było to ordynarne,  chamskie,  czy może jakie diabelsko złe?!” 
Jestem z zawodu teatralnikiem, ucząc się, studiując tę dziedzinę wiedzy i umiejętności, siłą rzeczy czytałem sporo sztuk Moliera, w tym i „Świętoszka”. Sądzę, że rozumiem chociaż odrobinę motywów jakimi kierowali się przeciwnicy i oburzeni tą komedią decydenci.

Ona w prosty sposób obnaża obłudę, hipokryzję i chamstwo ludzkich małości. Musiało zaboleć tych, którzy tak czynili. Francja była pełna takiego udawactwa, mody i lizusostwa. Największym grzechem Moliera było to, że umiał dostrzec, wyłuskać w sposób dla siebie znamienny, przelać na papier i wyuczyć swoją trupę aktorów. Tak wyuczyć aby komunikatywnie pokazywali i przestrzegali widzów, odbiorców wskazując co złe, czego nie należy. 


Nie grzmiał z trybun, z ambony, z mównic na beczce. Pokazywał, rozbawiał dzieląc się z innymi swoimi spostrzeżeniami.

Ten, kto potrafi śmiać się sam z siebie… to  znaczy, że widzi. Spostrzeże też u siebie, zmieni wówczas. 

Ten kto się wścieka i pragnie odwetu … znaczy ukrywa, chowa przed sercami oczyma innych. A czy przed Bogiem schowa?! A czy my i dziś, czasem nie postępujemy podobnie?!

W tym dobrym i złym zachowaniu. Czasami nie jesteśmy wolni od ocen, ciskania gromów i wycierania sobie Panem Bogiem buzi. Zapominając się.

Hipokryzja, cwaniactwo, interesowność czekają, by wedrzeć się w nasze życie. Takich fałszywych ludzi jak Tartuffe, czy naiwnych jak Orgon  (bohaterowie sztuki) mamy wokoło. Ba czasami bezwiednie (?). 


Czasem gdzieś w zakamarkach czeluści, drążących przez złego, przychodzi się nam zamieniać w podobne postaci. Całe szczęście, że przychodzi opamiętanie, i jest gdzie szukać pomocy. I ta świadomość, że są inni ludzie (bracia i siostry),  którzy to wyłapią i upamiętają.  Może jak teraz i mnie przypuszczalnie … za taki tekst. 

Wierzę głęboko, że Pan Bóg daje różne narzędzia, by odkrywać, zmieniać i przyglądać się. 

Są wśród nich skomplikowane  i …rzeczy proste, radosne, wesołe – czemu nie?! Nie można przez życie iść w ciągłym ciężarem głębokiej powagi, napuszenia a i … często przy tym, fałszu, udawania.

To właśnie przed tym przestrzega Pan Bóg sztukami Moliera. To właśnie dlatego przeciwnicy komediopisarza  chcieli „dać autorowi po łapach”. Bowiem ich  bolało, bo chcieli ukryć przed „współbratyncami”  to co Molier  w nich dostrzegał.

Dziś o tych oburzonych nikt już chyba nie pamięta, o Molierze wręcz odwrotnie. My zaś mamy świetną okazję, by przyglądnąć się samym sobie ile w nas czego jest. 

Zmarł tak jak tworzył, pośród swojej
ukochanej sceny,w chwili śmierci
grał umierającego  Chorego
w sztuce Chory z urojenia.

Inaczej Bóg by nie wyciągnął „tego Molierowego lusterka”, by współcześni pisarzowi mogli się w nim  przejrzeć. Bowiem nie wiem czy  wielu sięgało po Biblie w tych czasach , gdzie wszak w Biblii te same ostrzeżenia można  znaleźć. 

Stąd wnoszę, ze Pan Bóg ma poczucie humoru, bo gdy nie można trafić ze słowem Bożym do szerokich tłumów. Kwintesencje tego słowa w swoistym „uproszczonym komiksie”, daje zobaczyć … w sztuce komediowej.  

Popatrzcie na to z mojej perspektywy.  Ja zmierzyłem tylko swoją miarką. Jeślim kogo uraził, czy byłem dlań nie zrozumiałym – przepraszam.  

A sztuki Moliera polecam, to lepsze niż opasłe podręczniki do psychologii, socjologii i nauk społecznych – które prócz Biblii trzeba znać, bowiem stanowią o funkcjonowaniu i prawach  świata. 
A przecież nie można być naiwnym wśród cwaniaków. 


Mikrob
Malbork 24 sierpnia 2016`

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz