wtorek, 28 czerwca 2016

Marsz dla Jezusa i naprawdę WIELKI finał Tygodnia Jezusa po .. Bożemu

Niezatapialni 




"Trzecia Godzina Dnia" TGD pop-gospelowy chór chrześcijański wystąpił w sobotę 25 czerwca na Długim Targu w Gdańsku. 
Koncert miał się odbyć po Marszu dla Jezusa . Miał być poprzedzony suportem gospelowym Modern Gospel Choir z Gdańskiej Wyższej Szkoły Humanistycznej … i w pewnym sensie był. 

Ledwo bowiem artyści weszli na wielka scenę przed Zieloną Bramą rozszalała się burzowa nawałnica deszczu z gradem. Widzowie i uczestnicy skryli się w pobliskich przyjaznych budynkach, i pod arkadami bramy. Tam było najciekawiej.

Szalejący deszcz właśnie połykał sceniczny sprzęt, wiatr zrywał zasłony kulis i horyzont sceny. Wydawało się, że wszystko zło się sprzysięgło, by do koncertów nie doszło. Bo i mecz piłkarski w tym czasie absorbował wielu ludzi. Niemniej w tej deszczowej nawałnicy pod arkadami Bóg pogodził wszystko w jedną wielką ewangelizację. Skryły się tam bowiem także orkiestry dęte, których początek przemarszu niefortunnie zbiegł się z występ[em chóru. Gdy tylko artyści weszli na scenę chcąc koncertować, i kilka orkiestr dętych rozpoczynało swoje granie – rozpętała się nawałnica. Jakby Pan Bóg postanowił przetasować towarzystwo.

Wymieszał wszystkich gospelowców, turystów, artystów i orkiestry dęte. Tak ściśnieni mieli okazję porozmawiać. Kto jest kim i co tu robi. Poza arkadami szalał deszcz i wiatr, więc była okazja do rozmów. Trwał mecz – poniektórzy orkiestranci oglądali go w komórkach pogrywając patriotycznie na trąbkach i bębnach. I gdy się wydawało, że zalana wodą scena i sprzęt uniemożliwią planowany występ

Orkiestry patriotycznie, entuzjastycznie rozpoczynają swoisty marsz … dla Jezusa przechodząc przez długi Targ poniekąd sprosiwszy zaciekawionych orkiestrowym hałasem turystów i mieszkańców (tyle okien się pootwierało).






Chwilę później ściśnieni jak sardynki widzowie, słuchacze i chórzyści wysłuchują ślicznego gospelu pod arkadami Bramy Zielonej otrzymując soczyste brawa od zgromadzonych tam ludzi. Wielu z nich pytało się jakie to święto. Wielu z czerwonymi koszulkami odpowiadało, że to finał Tygodnia Jezusa.
„- Ale fajnie to zorganizowaliście, te orkiestry, ten chór „ – powiadali. "- A co za koncert miał być …?"
Ci w koszulkach wytrzeszczali ze zdumienia oczy, zapominając języka w buzi.
To co dla wielu osób wydawało się tragedią, i pechowym niedograniem… jak najbardziej dograło się w Bożym zamyśle.




Koncert TGD się odbył!
Kiedy technicy doglądnęli straty, wbrew wszelkiej logice, wydawało się i zdrowemu rozsądkowi, kiedy pozostałe zespoły zrezygnowały a na Facebooku zamieszczono informacje, że koncert odwołany ….
Na scenie rozległo się, bez mikrofonu; "- Koncert TGD odbędzie się za pół godziny. Zostańcie!"










Rozległy się brawa i okrzyki zdumionej radości. Wbrew temu jak to na scenie wyglądało, nawet dla laika - "tragicznie" źle. Mimo stroskanych min techników … coraz więcej pojawiało się przechodniów zainteresowanych koncertem.

Głośniki i wzmacniacz znalazł się i został użyczony z dobrostanu Ulicznego Kościoła. Za super perkusję, jeden z niewątpliwych atutów TGD, miał służyć ….pojedynczy werbel!

Pytano z zaciekawieniem, na wzajem, jedni drugich, co tu się własciwie teraz dzieje?! Nawet wdzięczące się "panienki" z parasolkami gdzieś przybladły zainteresowaniem. Odeszły w jego cień,  nie intrygowały, bowiem bardziej zaciekawiający był harmider przy scenie. Kontrolowany i konsekwentny w przygotowaniach, coraz bardziej skupiający ciekawość przybywających zewsząd ludzi.

Wreszcie zespół wraz chórzystami z warsztatów „gospelowych” (które odbywały się cały tydzień) wszedł na scenę. Rozległy się gromkie i ciepłe brawa. Nawet prowadzący niewiele musiał namawiać, zgromadzeni z uznaniem i radością witali TGD. Nie było ważne jaki skład, nie było ważne, że ta perkusja to z ... jednego werbelka, nie było ważne, że głośniki i sprzęt gorszego autoramentu...
Który zespół profesjonalny, bez Bożej motywacji, by się odważył?! TGD i chórzyści się odważyli!




Wszyscy i artyści i widzowie uczestniczyli w jednym wielkim swoistym uwielbieniu. Nie przeszkodził ponowny deszcz, widzowie zostali w większości moknąc, a co tam … Ze sceny padają słowa, "że zmoknięty chór nie utonie …"

Nie przeszkodziła „wizyta” agresywnych wstawionych, jeśli nie pijanych "kiboli", którzy "drąc się" i kalając jakiekolwiek dźwięki – chcieli zagłuszyć występ śpiewając „Polska, biało czerwoni, …”

Trzeba było widzieć zdumione oczęta hałaśliwych i agresywnych przybyszów, gdy chór i zespół (między jednym utworem a drugim) „wsparł” ich całą gamą - super wykonania, tej skądinąd fajnej, piosenki. Widocznie głupio się przybyłym hałasliwcom zrobiło, albo nie mieli pretekstu do zaczepki, więc się szybko zabrali i jak przyszli tak się wynieśli z Długiego Targu, bez żadnej ziemskiej interwencji. (Sic!!!)

Patriotycznie i po Bożemu  zrobiło się na zakończenie Tygodnia Jezusa w Gdańsku.
Wracałem do Gdyni z takim przekonaniem, że tak miało własnie być co by nas nauczyć pokory. Pomyślałem wtedy, że Pan Bóg ma boskie poczucie humoru, a to i dla mnie nauka.
Gdy coś żmudnie i mozolnie planuję, godzinowo na przyszłość! Warto wziąć taką "Bożą poprawkę" na realizację własnych planów. Chyba wszyscyśmy przychodząc na planowany marsz i koncerty … tego doświadczyli.

Mikrob

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz